"Cause this love is only getting stronger
So I don’t want to wait any longer
I just want to tell the world that you’re mine girl"
Pierwszy.
Kasting. Od ustalonej godziny dzieliły wszystkich zaledwie minuty. Gwar rozmów, cicha muzyka. Kilka osób w skupieniu słuchało muzyki, rozgrzewając mięśnie. Już za chwilę, przekraczając próg sali będą podążać w stronę swojego spełnienia, ziszczenia najskrytszych marzeń. Tyle twarzy, tyle oznak zdenerwowania, prób uwolnienia się z sideł stresu i opanowania własnego ciała. Nie ma nic trudniejszego, niż stawić czoła wszystkiemu w chwili, która może dać okazję do spełnienia marzeń. Z każdą chwilą atmosfera gęstniała, a poddenerwowanie wzrastało. W całym zamieszaniu, spokojnie na ławce siedziała ona. Catriona Craven. Z kapturem na głowie, ze słuchawkami w uszach. Odreagowywała, by w momencie pokazania swoich umiejętności dać z siebie wszystko. Minuty mijały, a ona całkiem odcinała się od otoczenia. Kiedy ukradkiem rozejrzała się po zgromadzonych, wyłapał kilka znajomych twarzy. Z jej szkoły przyszło tu kilka osób. Jej usta lekko wygięły się w uśmiechu. Tego mogła się spodziewać. Ich szkoła wręcz wysyłała uczniów na kastingi, pomagała wdrożyć się uczniom do show-biznesu. Dziewczyna wstała, próbując rozluźnić mięśnie, już niedługo to ona miała wejść do sali i stanąć przed komisją. Panujący gwar szybko ucichł, kiedy drzwi sali się otworzyły, a w progu stanęła młoda dziewczyna. Wzrokiem powiodła po zgromadzonych, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu.
-Witam wszystkich i od razu zapraszam do pracy. Prosimy pierwszą dwudziestkę.
Każdy odruchowo zerknął na numer na swojej koszulce. Wśród nich była również i ona. Numer siódmy na jej koszulce miał być jej szczęśliwym. Wraz z pozostałą dziewiętnastką weszła do sali. Przestrzenna, oświetlona, wręcz idealna. Na dwóch przystających ścianach znajdowała się tafla lustra, która powtarzała każdy, nawet najmniejszy ruch. Przez szczelnie zamknięte okna nie dostawał się do środka nawet najmniejszy dźwięk.
-Okey, skupcie się. Danielle pokaże wam podstawowe kroki, a wy powtarzacie- odezwała się jedna z dziewcząt, siedząca przy stoliku na przodzie sali. - Pierwszych prób nie bierzemy pod uwagę.
Na znak dziewczyny rozległa się muzyka, a Enrique zaczął śpiewać pierwsze takty piosenki. Dziewczyna z bujnymi lokami zaczęła pokazywać pierwsze kroki. Za pierwszym razem Catriona nie ruszyła się z miejsca. Kodowała w głowie wszystkie ruchy, by za drugim razem tańczyć z resztą. Po każdym kroku, ruchy wypalały się w jej pamięci sprawiając, ze była pewna każdego swojego posunięcia. Kiedy Danielle przestała tańczyć, rozpoczęła się najbardziej stresująca część „przedstawienia”. Dziewczyna zaczęła wędrować pomiędzy tancerzami, ani razu nie komentujący ich ruchów. Komisja zaczęła oceniać ich styl, dokładność i zdolność zapamiętywania układu. W tej chwili nie interesowało ich nic. Każde, nawet najmniejsze potknięcie wpisywane było pod minusami. Muzyka przyspieszyła, a wraz z nią ruchy tancerzy. Mimo że starała się skupić na krokach, słyszała ciche przekleństwa ludzi. Denerwowali się z każdym błędem, wiedząc że to zmniejsza ich szansę na dostanie się do dalszego etapu.
-Koniec!- głośny głos jednego członka komisji przebił się przez muzykę i rozległ się dźwięcznie po sali.-Wyniki zostaną podane po udziale wszystkich grup. Zaczekać możecie na korytarzu. Dziękujemy.
Wszyscy zastygli w bezruchu, patrząc w tym samym kierunku. Kilka pomruków zgody i szum kroków. Kiedy znaleźli się na korytarzu, a ich miejsce zajęła kolejna grupa, część osób odetchnęła z ulgą. Catriona usiadła na podłodze, przyglądając się wszystkim po kolei.
-Maleństwo- słysząc ten głos, dziewczyna drgnęła lekko. Skrzywiła się odruchowo słysząc szkolne przezwisko. Natura nie obdarzyła jej wysokim wzrostem, więc ci złośliwi nazywali ją imieniem bohatera Kubusia Puchatka.-I ty tutaj Cat?
Mimo że był dla niej złośliwy, było w tym coś ze zwykłego droczenia się. Byli znajomymi ze szkoły, ale mimo tego nie wiedzieli o swoich planach w startowaniu w kastingu. Dziewczyna zaśmiała się cicho i dała lekką sójkę chłopakowi w bok, kiedy usiadł obok niej.
-Próbuję szczęścia- wzruszyła lekko ramionami.
-Myślisz, że uda nam się startując akurat w tę trasę? One Direction... Podobno oni mają nas oceniać.
-Jak na razie jest tam Danielle... Danielle Peazer?
-Dziewczyna jednego z nich. Nic dziwnego, że to ona przeprowadza kasting. Pewnie będzie też jedną z tancerek.-widząc wychodzący obiekt ich rozmowy, uniósł się z podłogi- Okey maleństwo, moja kolej. Trzymaj kciuki.
Dziewczyna pokazała mu jak zaplata dłonie i uśmiechnęła się do niego. Kiedy zniknął za drzwiami zaczęła obserwować zachowanie jednego z uczestników kastingu. Może nie było to taktowne, ale w obecnej sytuacji pozwalało się rozluźnić. Jednak emocje znów wzięły górę, kiedy drzwi sali otworzyły się po raz kolejny. I tym razem stanęła w nich panna Peazer. Cichym i spokojnym głosem zaprosiła wszystkich do środka. Ilość osób przekraczała możliwości sali, jednak nikt nie narzekał, ze musieli stłoczyć się w jednym miejscu.
-Wśród was jest szczęśliwa trzydziestka, która miała to szczęście dostać się do kolejnego etapu. Będzie trudniej, będzie ciężej, będzie straszniej. Zapomnijcie o bólu, zapomnijcie o zmęczeniu. Myśl o waszej porażce, was tylko do tego przybliży. Pytania?- brew mężczyzny, który stał przed nimi, lustrując wzrokiem najbliższe twarze, podjechała do góry. Uśmiechnął się zadowolony, widząc brak dłoni w górze.- Znakomicie.
Każdy utkwił wzrok w białej kartce papieru w dłoni mężczyzny. Koślawe litery tworzyły nazwiska trzydziestu wybranych. Okrzyki radości wywołane wyczytaniem danego nazwiska powodowały tylko grymas na twarzy mężczyzny. Kiedy w końcu zamilknął, a osoby, które nie zostały wyczytane wyszły, Cat nadal nie wierzyła. Zdobyła to, po co tu przyszła, a przynajmniej była coraz bliżej swojego celu. Była jedną z tych szczęśliwców, a nadal nie wierzyła w to, że z ust mężczyzny usłyszała swoje nazwisko. Ustawiła się na wyznaczonym miejscu. Tuż obok niej pojawił się Jason, uśmiechając się szeroko. Widocznie trzymane przez nią kciuki podziałały.
-To co mała, brniemy dalej i zostajemy zwycięzcami?- zaśmiał się pogodnie, rozmasowując kark.- Niech wiedzą, że zmieciemy resztę z parkietu.
Catriona zaśmiała się cicho, przybijając z chłopakiem „żółwika”. Nie odczuwała stresu, mimo ze znów znalazła się w pierwszym rzędzie. Na jej koszulce nadal błyszczała czarna siódemka. Miała przynieść jej szczęście. Liczyła na to i na nic więcej. W tym momencie umiejętności nie wystarczą, a szczęście bardzo się przyda. Na cichy dźwięk otwieranych drzwi jej wzrok skierował się w stronę wejścia. Widząc znajomą postać, na jej twarz wpełzł grymas zdziwienia. Eleanor Calder rozejrzała się niepewnie po zgromadzonych i usiadła na ławce tuż za stołem komisji. Catriona widząc, ze dziewczyna na nią patrzy, pomachała jej lekko. Widziała jak na ten gest, uśmiecha się i odwzajemnia go. Mimo że Londyn należał do dużych miast, one zdołały się poznać. W końcu miały idealną do tego sposobność. Gdy Catriona przeprowadziła się do Londynu osiem lat temu, wprowadziła się do domu tuż obok Eleanor. Catriona była od niej młodsza zaledwie o trzy lata, więc nawiązały między sobą nić porozumienia i sympatii.
-Uwaga! Zaczynamy!
Nikomu dwa razy nie trzeba było powtarzać. Danielle znów pokazywała im kroki, a muzyka głośno brzmiała. Pełne skupienie i do roboty. Dziewczyna zeszła z parkietu, a muzyka znów popłynęła. Wszyscy jak jeden mąż zaczęli poruszać się w rytm muzyki. Ruchy wykonywane niemalże w tym samym momencie. Catriona dawała z siebie wszystko, ale nie zapominała jednocześnie o tym, by dobrze się bawić. Na jej ustach tkwił lekki uśmiech, a jej umysł i ciało całkiem podporządkowane były muzyce. Nie zwracała uwagi na innych tancerzy, na komisję, na nic. Kompletnie. Była tylko ona, muzyka i parkiet. Kiedy muzyka zamilkła, a ona idealnie wyczuła moment i zatrzymała się w końcowej pozycji, mogła być z siebie dumna. Nie zawahała się nawet na moment, nie rozglądała się na boki, nie reagowała na ciche rozmowy, które docierały do niej zza drzwi. Oddychała ciężej, a jej serce waliło jak oszalałe. Z lekko rozchylonymi wargami starała się opanować swój oddech i spowolnić puls. Koszula opadła na ramię, a od spiętych włosów uwolniło się kilka kosmyków.
-Dziękujemy- głos znów zajął mężczyzna i wskazał dłonią na koniec sali, by wszyscy usiedli pod lustrami.- Z waszej trzydziestki zaraz wybierzemy czternastkę, która pojedzie w trasę koncertową z zespołem One Direction. Jednak zanim to nastąpi, czekają was jeszcze występy solowe.
Dziewczyna opadła na podłogę przy samym lustrze i westchnęła cicho. Tak mało dzieliło ją od spełnienia marzenia. Jeden, jedyny występ który zaważy nad wszystkim. Nie mogła tego schrzanić, musiała uwieść swoimi ruchami komisję i podbić ich serca. Powiodła wzrokiem po przeciwległej ścianie, aż w końcu jej wzrok stanął na siedzącej samotnie Eleanor. Mimo że otaczali ją ludzie, z nikim nie rozmawiała. Niespostrzeżenie znalazła się obok niej i uśmiechnęła się szczerze.
-Hej El.- zaśmiała się cicho, widząc jak dziewczyna podskakuje zaskoczona i odwraca się w jej stronę.- Co tu robisz?
Widząc szczery uśmiech dziewczyny, nie potrafiła opanować tego samego gestu. Nie pałała się w tańcu, a ludzie znali ja tylko z tego, ze była dziewczyną jednego z nich. Tych słynnych chłopaków z One Direction.
-Lou ma tu zaraz być. Ale bardziej ciekawi mnie to, co ty tu robisz?
-Próbuje szczęścia.
Kiedy miały zacząć swobodną konwersację, nie było im to dane. Koniec przerwy został ogłoszony, a rozproszeni tancerze po sali, sprowadzeni w jedno miejsce. Dziewczyna zajęła swoje poprzednie miejsce, wkładając słuchawki do uszu. Musiała oderwać się od wszystkiego i wszystkich. Skoro miała zaraz wyjść na środek, musiała dać z siebie wszystko. Była zbyt blisko, by zawalić. Jednak stres, który zaczął opanowywać jej ciało, miał dla niej inne rozwiązanie. Mięśnie drętwiały, a w uszach słyszała jedynie szum. Muzyka, która miała wprowadzić ją w trans zwariowanego tańca, zanikła gdzieś w jej ciele, nie chcąc powrócić. Serce przyspieszyło swój rytm, widząc jak jedna z dziewcząt, chociaż w tym momencie można nazwać je już kobietami, wystąpiła naprzód. Catriona drżącą dłonią wyłączyła muzykę i schowała słuchawki. W końcu nadeszła jej pora, ale to dotarło do niej dopiero w momencie, gdy usłyszała swoje nazwisko. Wstała, w dłoni ściskając odtwarzacz mp3, który przekazała dźwiękowcowi. Spojrzenia wszystkich w sali wcale jej nie pomogły w odzyskaniu panowania nad własnym ciałem. Czuła jakby coś wpełzło do jej wnętrza i z mózgu kontrolowało każdy ruch. Coś ścisnęło jej gardło tak, że nie potrafiła wypowiedzieć żadnego słowa. Mimo wszystko cieszyła się, że stres nie doprowadził do tego, że zapomniała na czym polega sztuka oddychania. Znajdując się na środku sali na chwilę straciła ostrość widzenia. Promienie słońca oślepiły ją przez moment, ale jeden krok w przód wystarczył, by odzyskać widoczność. Słysząc muzykę chciała dać ponieść się chwili, jednak to co nastąpiło później, nie spełniło jej oczekiwań. Tańczyła. Jednak ten taniec nie był tym, którym chciała zabłysnąć. Owszem, nie potykała się o własne nogi, nie myliła własnych kroków. Strata się jak tylko mogła, ale umysł w niewoli ograniczył jej możliwości. Widząc niezadowolone miny komisji i ich kręcenie głową, wszystko to na co liczyła, w jednej chwili legło w gruzach. Stres opadł na podłogę, zamieniając się w obłoczki kurzu, które w tym momencie już się nie liczyły. Skoro nie miała szans, mogła zaszaleć. Uwalniając się z klatki emocji, ukazała swoją prawdziwą naturę. Muzyka przyspieszyła, a wraz z nią jej ruchy. Zmieniły się. Pełne swobody, energii i charyzmy, łączyły się z gracją i pewnością każdego kolejnego kroku. Przymknęła powieki i pozwoliła, by to muzyka ją prowadziła. Pełzakowaty stwór, który wcześniej zniewolił jej umysł, przestał istnieć, gdy swoboda przejęła inicjatywę. Poczuła, ze żyje i może oddychać pełną piersią, bez obaw o potknięcie. Myśl o porażce nie zaprzątała jej głowy, skoro robiła to, co było dla niej odskocznią od rzeczywistości. Jakże bolesnej i chorej rzeczywistości, która dopadała ją każdego dnia. Wraz z cichnącą muzyką, uspakajały się jej ruchy. Zatrzymała się, gdy zabrzmiała ostatnia nuta. Oddychała ciężej, na jej policzki wystąpiły rumieńce. Niedbałym i szybkim ruchem odgarnęła włosy, które przykleiły się do jej czoła w kontakcie z kropelkami potu. Poprawiła odruchowo bluzę, nie spuszczając wzroku z komisji. Chciała wyczytać coś z ich twarzy. Niestety, nie była zdolna tego dokonać. W sali również panowała cisza. Nikt się nie odezwał, nikt nie skomentował. To była rywalizacja, a okazanie komuś odrobiny uznania w tym momencie, mogło okazać się falstartem. Komisja niczego nie komentowała, a z ich min nie można było wyczytać niczego. Odebrała swoją mp3 i powiodła wzrokiem raz jeszcze po komisji. Naradzali się między sobą, co chwilę odwracając się do tyłu. Dopiero teraz dziewczyna zauważyła, ze ławkę tuż za komisją zajął zespół, z którym szczęśliwcy ruszą w trasę. Sprzeczali się o coś cicho. No tak, jej występ był ostatni, a oni musieli ustalić werdykt. Poczuła delikatne ukłucie w klatce piersiowej, nie słysząc z ich ust ani jednego słowa. Wolałaby usłyszeć krytykę, niż głuchą ciszę. Czyżby było aż tak źle? Usiadła na podłodze, czoło opierając na kolanach. Poczuła nagły przypływ żalu. Przyszła tu w celu wgniecenia wszystkich w podłogę i wyjściu z wysoko uniesioną głową. Wynik okazał się całkiem inny. Mimo że weredyk nadal nie został ogłoszony, straciła cały zapał. Pewność siebie i odwagę, która miała podczas tańca, straciła schodząc z parkietu. Jej głowę zaprzątały myśli, ze zamiast pewnie opuszczać budynek, wyjdzie z głową spuszczoną i zaciśniętą szczęką. Porażka nie należała do niczego przyjemnego. Była z reguły pesymistką, więc kiedy pięciu chłopaków wyszło przed wszystkich nie miała żadnych wątpliwości, mimo że gdzieś w środku tliła się odrobina nadziei. Powiadają, że nadzieja jest matką głupich. Ale przecież każda matka kocha swoje dzieci.
***
Powoli zaczynamy :)
Wszelkie uwagi mile widziane.
xoxo
Zacznę może od tego, że weszłam na Twojego bloga poto aby zaprosić Cię na swoją drogę co zapewne przeczytasz w zakładce ,,spam''. Jednak coś mnie skłoniło by przeczytać to co tutaj napisałaś. Patrzę i myślę, że dziewczyna zaczyna nowe opowiadanie, zupełnie tak jak ja. I czytam, czytam, czytam i mogłabym tak bez końca. Czytając pomyślałam sobie: ,,jak Ona może tak świetnie pisać?!''. Powiem Ci, że od dnia dzisiejszego jesteś jedną z moich ulubionych pisraek na blogspocie. Piszesz tak lekko, że aż miło się czyta i urzywasz wielu różnych słów, a nie powtarzasz cały czas tych samych oraz nie robisz błędów. Mam nadzieję, że maleństwo - bardzo mi się to spodobało - dostanie się i pojedzie w trasę z One Direction i jej kolega także. Dodaję się do obserwatorów, tym samym zostając na dłużej. Pozdrawiam, życzę głowy pękającej od pomysłów i czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńJakie uwagii! Przecież ten rozdział jest świetny. Na prawdę jestem pod wrażeniem pasją do tańca jaką odczuwa Catriona. I wierzę również, że na bank przejdzie dalej! Jestem tylko ciekawa, z którym z chłopaków będzie wiązała przyszłość:D ale poczekamy zobaczymy. Oczywiście czekam na dalszy rozwój akcji, buziaki :*
OdpowiedzUsuńwishmeyourself.blogspot.com
Szczerze mówiąc, to weszłam tutaj z zamiarem zostawienia spamu, ale coś mnie powstrzymało. Dodałaś pierwszy rozdział, więc sobie pomyślałam: Dlaczego nie przeczytać? Tak więc zrobiłam.
OdpowiedzUsuńI od razu mówię, wybacz mi, że mój komentarz może być nieskładny, ale mam dzisiaj kiepski humor, wszystko przez to, że bolą mnie zęby od aparatu ortodontycznego. Nieważne.
Podoba mi się fabuła. Taka... Nietypowa. Casting do trasy 1D? No no, podoba mi się! Mam nadzieję, że uda im się spełnić marzenia!
Co do twojego stylu. Niezmiernie lekki, przyjemny i naprawdę dobry! :) Masz talent i ogromny zasób słownictwa! Nie robisz błędów, wszystko jest świetnie. naprawdę. :)
Zostaję stałą czytelniczką, obiecuję. Dodaję to opowiadanie do linek i czekam na rozwój akcji! Życzę ci dużo weny! xx
Mogę cię zaprosić do siebie? Kto wie, może opis cię zainteresuje... :)
Wyobraź sobie świat, gzie jesteś kompletnie sam. Nie masz nikogo kto by cię pocieszył, przytulił, albo chociaż się zatroszczył. Ciężko, prawda?
Amy nigdy nie miała łatwo. Musiała wychowywać się bez rodziców, w sierocińcu. Do czasu jej osiemnastych urodzin. Wtedy nadszedł moment, aby dziewczyna obrała własną ścieżkę i nauczyła się samodzielnie żyć. Starała się zapomnieć o bólu, który przysporzył jej najlepszy przyjaciel Niall Horan, opuszczając ją dwa lata temu. Udało jej się. Pomimo tęsknoty i umysłu zapełnionego bolesnymi wspomnieniami, stanęła na nogi.
Los jednak chciał, aby ich drogi ponownie się zetknęły. A wszystko przez karmelowe latte.
Zapraszam! http://negatyw-szczescia.blogspot.com/
Zaciekawiłam cię? Będzie mi bardzo miło, jeśli zerkniesz na prolog tego opowiadania. Z góry bardzo dziękuję za opinię. xx
uwagi ?! do tego nie ma uwag ! masz naprawdę ciekawy pomysł na opowiadanie . trasa z 1D ? tego jeszcze nie czytałam ;)
OdpowiedzUsuń[http://slowa-nic-nie-znacza.blogspot.com/]
Bardzo interesująca historia. Naprawdę wciągnęła mnie. Fajny pomysł. Czekam na ciąg dalszy tego fantastycznego opowiadania
OdpowiedzUsuńlubie to ! c;
OdpowiedzUsuńFajnie, fajnie . Czekam na 1 . ;*
OdpowiedzUsuń"Powiadają, że nadzieja jest matką głupich. Ale przecież każda matka kocha swoje dzieci." Strasznie mi się podoba twój styl i opis odczuć. To niesamowite.Czytam i czekam z zapartym tchem na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń